Darmowa dostawa od 250,00 zł
Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową

O LITOGRAFII

JAK ZROBIĆ LITOGRAFIĘ?

CZYLI CO TO LITO I JAK SIĘ TO ROBI PROSTE KNOW HOW, W UJĘCIU NIE NAUKOWYM

 

Litografia to technika druku artystycznego, stanowiąca szlachetną odmianę druku płaskiego. Fundamentem tejże techniki jest łupek wapienny, który będąc matrycą graficzną w połączeniu z materiałami litograficznymi, charakteryzującymi się wysoką zawartością tłuszczu, wykorzystuje hydrofobowe i hydrofilne właściwości kamienia pokrytego wykreowanym wizją artystyczną… WTF??? Heeelllooouuu??? To nie jest opracowanie encyklopedyczne!!! Moim celem jest w przystępnych słowach przybliżenie cudownej i szlachetnej techniki grafiki warsztatowej, jaką jest litografia. Oczywiście, by wytłumaczyć zawiłość i alchemiczny charakter na pewno pojawią się trudne słowa, niemniej jednak postaram się podać je w formie takiej, która nie sprawi bólu.

Zacznijmy od początku… Na wstępie pierwsza garść faktów o charakterze historycznym… Pewien monachijski papuga o czeskich korzeniach, który porzucił swoją prawniczą profesję na rzecz pisania dramatów, komedii i tworzenia muzyki, nijaki Alois Senefelder, posiadał pewną smykałkę. W dzisiejszych czasach nazwano by ją umiejętnościami marketingowymi. Owe umiejętności były motorem do założenia drukarni. Bezpośrednio wynikało to z tego, iż twórczość wyżej wymienionego nie spotkała się ze zbytnim zainteresowaniem odbiorców. Przez niektórych uznawany za twórcę wszechstronnego, acz niezbyt utalentowanego. W związku z czym nasz bohater postanowił sam wydawać swoje dzieła. TADAM!!! I tak w 1798 powstała litografia! To oczywiście w dużym skrócie, ponieważ omijam wątki technologiczne. Ale na technologię jeszcze przyjdzie czas. Druga garść faktów o charakterze historycznym, po otwarciu ukarze nam takich tuzów ze świata sztuki, którzy przyczynili się do rozpropagowania litografii, że nam szczęka opadnie. Co powiecie na takich mistrzów jak Delacroix, Goya, Toulouse-Lautrec, Dali, Picasso, Escher? Z rodzimych twórców należy wymienić oczywiście Wyczółkowskiego! Ale chyba najbliższa memu sercu jest litograficzna twórczość Davida Lyncha. Może nieco mniej pojechana niż jego filmy. W końcu to zapis chwilowych emocji artystycznych przy pomocy gestu, zamknięty na kamieniu, wypowiedziany w formie litograficznej, a nie pełnometrażowy film. W tym miejscu chyba postawię kropkę w kwestii wątków historycznych i przejdę do próby wyjaśnienia czymże jest litografia.

Litho old school masters

Zacznijmy od tego, co zrobić, by poznać litografię? Jak sprawić, by wiedza na temat litografii, na pozór potrzebna do szczęścia tylko jednostkom, stała się przejrzysta, zrozumiała i w końcowym rozrachunku sprawiła, że przypadkowy widz stanie się wnikliwym pasjonatem sztuki, w szczególności litografii. Jest parę sposobów. Najlepiej znaleźć litografa, twórcę poruszającego się w tymże obszarze np. Krzysztofa Świętka i zacząć bez opamiętania kolekcjonować jego twórczość. To co prawda jest rozwiązanie, ale skromność podpowiada mi, by zacząć w nieco inny sposób, nie od konsumpcji dzieł litograficznych, ale od kuchni czyli „czym i jak to się je”. Najprościej poznać tajniki warsztatu możemy u źródła, poprzez wejście w relacje uczuciowe z osobą zajmującą się litografią. Pisząc te słowa ze smutkiem informuję, że ja do tej roli się nie nadaję. Poza tym miłość bywa ślepa i można przeoczyć to, co jest istotą sztuki litograficznej. W końcu nie od dziś wiadomo, że od miłości do nienawiści droga jest krótka. W związku z tym zaczynamy od nowa! Edukacja! Jeżeli wykazujemy predyspozycje artystyczne, chcemy w przyszłości zostać profesjonalistami, to szukamy placówki edukacyjnej o charakterze artystycznym, wyposażonej w zaplecze litograficzne. Jeżeli temat litografii traktujemy hobbystycznie możemy spróbować różnych kursów organizowanych przez pasjonatów litografii reprezentujących różnej maści społeczności artystyczne, zainfekowane wirusem litograficznym. Jeżeli zaś po prostu chcemy poznać czym jest litografia, możemy oddać się lekturze tych paru zdań, które mam przyjemność napisać na potrzeby tego tekstu.

Czymże więc jest litografia? jak powstaje i co nam potrzeba, by w sposób profesjonalny zmierzyć się z tematem? Niestety potrzeba nam paru sprzętów, które bardzo rzadko stanową wyposażenie nawet najbardziej profesjonalnych pracowni artystycznych. Niezbędne jest studio wyposażone w kamienie litograficzne, stół do szlifowania tychże, flizę (czyli wypolerowany kamień litograficzny, szyba, bądź gres wcześniej po kryjomy zerwany z podłogi, bądź nabyty drogą kupna) do mieszania i wałkowania (profesjonalnie; nadawania) farby oraz wałki, szpachle, stół, gąbki, naczynia na wodę, kwas, guma arabska, terpentyna, szmaty. I najważniejsza… ta bez której profesjonalnej litografii nie będzie… kosztowna i wymagająca czułości, skupienia, szacunku i poświęcenia… prasa litograficzna.

Atelier mamy już wyposażone więc możemy spokojnie przystąpić do przygotowywania matrycy. Nie da się zrobić prawdziwej litografii bez dobrze przygotowanej matrycy, czyli kamienia litograficznego. By ów kamień przygotować w sposób należyty, należy go wyszlifować. Nie byle jak, tylko precyzyjnie, dokładnie i mozolnie, przy użyciu korundu (proszek szlifierski), wody i drugiego kamienia. Używamy różnej gradacji korundu, zaczynając od najgrubszego, kończąc na drobniejszych. Szlifujemy i szlifujemy, przeklinamy, bo czasami trzeba poświęcić na to godzinę, a nawet więcej. Czas poświęcony na szlifowanie jest wprost proporcjonalny do stopnia zatłuszczenia, wynikającego z tego, że wykorzystujemy do tworzenia matrycy nie dziewiczy kamień, tylko kamień, który wcześniej był matrycą do innej grafiki. Ubrudzeni, zmęczeni, acz usatysfakcjonowani z dobrze wykonanej roboty jeszcze tylko pilnikiem myk krawędzie na okrągło i nasza wyszlifowana, przyszła matryca litograficzna gotowa! Nim zaczniemy przelewać na kamień nasze chore wizje artystyczne, musimy pamiętać by nie przykładać naszych paluchów niepotrzebnie do kamienia. A dlaczego? Ponieważ istotą łupka wapiennego jest czułość na zatłuszczenie. Czasami nawet linie papilarne odbite na kamieniu litograficznym mogą się aktywować jako zatłuszczone miejsca drukujące. Bogatsi w wiedzę o wrażliwości kamienia możemy przystąpić do aktu tworzenia.

W ruch idą tusz, kredka - oczywiście specjalne, litograficzne (bo tłuste). Na wyższych stopniach zaawansowania litograficznego może być transfer i różne autorskie sposoby litografowania na kamieniu. Gdy usatysfakcjonowani z dobrze, twórczo spędzonego czasu i uważamy, że nic już lepszego na tym etapie nie stworzymy, przystępujemy do procesu trawienia matrycy. Kamień musi zostać odpowiednio spreparowany, czyli to, co narysowaliśmy, namalowaliśmy i co jeszcze jeden Bóg raczy wiedzieć popełniliśmy na kamieniu musimy zatrawić, czyli po prostu utrwalić przy pomocy roztworów kwasu azotowego i gumy arabskiej. Jak już zakończymy alchemiczne hołubce z kamieniem, możemy przystąpić do druku. Nim słowo stanie się ciałem, a konkretnie nim z matrycy uzyskamy odbitkę, dobrze jest pozostawić kamień w spokoju. Ja sugeruję odczekać przynajmniej dobę. Dlaczego? Bo tak! Było by super, gdyby ta odpowiedź była odpowiedzią wyczerpującą, ale ciekawość czytelnika na pewno wymaga głębszych wyjaśnień. Otóż im dłużej zostawimy kamień w spokoju, tym lepiej (ale bez przesady). Tłuste materiały dotłuszczają kamień cały czas, a guma arabska, której cienką warstwą pokrywamy kamień po zatrawieniu, czyni go stabilnym poprzez odczyn kwaśny, który to powoduje, że łupek wapienny podlega bez przerwy boskiej, „kwaśnej” interwencji.

Mijają godziny… kamyczek poleżał, a my z niecierpliwością przebieramy kończynami dolnymi, nie mogąc się doczekać efektu na papierze. Dla odświeżenia trawimy kamień jeszcze raz bezpośrednio przed drukiem, gumujemy, suszymy i chlust! Wylewamy na kamień terpentynę i… dramat!!! Wszystko się zmywa!!! Ale, ale! Tak ma być! Terpentyna na zagumowanym kamieniu wchodzi w interakcję z materiałami litograficznymi. Rozpuszcza je, wymywa i oczom naszym ukazują się zatłuszczone miejsca, które to będą elementami drukującymi. Do czysta zmywamy wodą. Woda od miejsc zatłuszczonych odpycha się, a miejsca niezatłuszczone izoluje przed farbą. Przygotowujemy farbę: mieszamy kolor, dodajemy lub nie biel transparentną ( w zależności od potrzeby) oraz pokost i ogieeeń!!! Niczym ciasto na domowe pierogi wałkujemy. Najpierw na flizie (czyli na kamieniu, na którym przygotowywaliśmy farbę) a później na naszej cudownej, litograficznej matrycy, matce naszego, litograficznego dziecka. Niezwykle ważne jest, by pamiętać o wcześniejszym zwilżeniu wodą, ponieważ wałkując farbę na suchym kamieniu uzyskamy pięknie pokrytą farbą na płasko powierzchnię, a nie pełną detali i niuansów litograficznych odbitkę z naszego kamienia. Acha… nim przystąpimy do procesu druku, dobieramy odpowiednią płozę (czyli wymienialną część naszej prasy, adekwatną do szerokości kamienia, która w dużej dużej mierze odpowiada za efekt naszej pracy).

Wiemy już co i jak z wodą, farbą i kamieniem. Bogatsi o tę wiedzę i przekonani, że mamy już wystarczającą ilość farby na kamieniu, przystępujemy do zwilżenia powierzchniowego papieru graficznego. Nie za mokry, ale i nie za suchy papier pasujemy do matrycy. Potem już tylko papier podkładkowy, tektura, arkusz tworzywa, które w połączeniu ze smarem niczym James Bond pod kulami wroga, miękko i z gracją prześlizgnie się pod dociskiem płozy. Ustawiamy docisk i z gracją kręcąc korbą zbliżamy się do momentu, kiedy to naszym oczom ukarze się owoc naszej pracy. Szampan, fajerwerki, skaczemy do góry, dziękujemy Bogu, rodzinie, endorfiny przepełniają nasze trzewia… Może i tak by było, ale należy pamiętać, że pierwsza odbitka z reguły jest odbitką próbną i nie zawsze bywa tak wspaniale. Czasem kamień musi się ustabilizować i nasycić farbą, by efekt końcowy był zadowalający. Tak wygląda proces powstawania jednobarwnej litografii w dużym skrócie.

Ponieważ nie było moim zamiarem stworzenie podręcznika, a także chcąc, by ten tekst był w miarę przystępny z premedytacją pomijam wiele szczegółów technicznych i technologicznych. Zaznaczam również, że jest to metoda preparowania kamienia i druku litograficznego praktykowana przeze mnie osobiście. Mam świadomość, że są sposoby alternatywne, może nawet lepsze. Potencjalnych krytyków i oponentów, wraz z sekundantami zapraszam na ubitą ziemię, by przy pomocy pistoletów skałkowych, rapierów bądź gołych pięści wyjaśnić różnice w podejściu do świętego warsztatu litograficznego.

Żeby było mądrze, to na koniec cytat. Jest to fragment tekstu Bogdana Loebla do muzyki Tadeusz Nalepy: (…) Kamienie, kamienie, kamienie wokoło mnie. Gdzie pójdę, gdzie spojrzę - Kamienie tam w krąg (...) Wszystko było by super, gdyby tekst piosenki miał merytoryczny związek z moim tekstem. Pieprzyć to! Lubię Breakout, a jak są kamienie, to musi być litografia.

Podziel się swoim komentarzem z innymi

Dbamy o Twoją prywatność

Sklep korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zamknij
pixelpixelpixelpixelpixelpixel